Forum www.wladcy9miecza.fora.pl Strona Główna
Początek końca...

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.wladcy9miecza.fora.pl Strona Główna -> NEWS
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Nifa




Dołączył: 03 Lis 2007
Posty: 42
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: PolskaxD

PostWysłany: Śro 19:23, 12 Gru 2007    Temat postu: Początek końca...

Początek końca napisana przez (Soth Faelivrin) dnia 2007-12-11...

"Gdzieś w odległej krainie

Odległa kraina. Zapomniana przez wszystkich. Lecz nie przez wichry historii. Kiedyś na wyżynach odbyła się wielka i krwawa bitwa. Kto zwyciężył? A czy to ważne? Lepiej pytanie zadać kto przegrał? Wielka armia nieumarłych przywędrowała tutaj z pustynnych krain aby podbijać nowe ziemie. Aby siać śmierć i zniszczenie i zagładę wszelkim żywym istotom. Na czele owej armii stał licz o wielkiej mocy. Żądny władzy i potęgi. Za życia był arcykapłanem boga śmierci lecz myśl o tym ze moc jego przepadnie w chwili jego śmierci doprowadziła go do zejścia na ścieżkę nekromancji. Z czasem moc jego rosła, gdy inni kapłani dowiedzieli się o jego nielegalnych praktykach zabić go zawczasu chcieli. Lecz z zasadzki uciekł i dalej oddawał się swym praktykom. Moc jego dalej rosła w siłę. Zebrał liczną armię nieumarłych i udał się na podbój wszelkich królestw. Jego dawną krainę z łatwością podbił i wojska swe skierował na bardziej żyzne tereny. Tam armia jego zmierzyła się z połączonymi armiami królestw granicznych. Bitwa była zaciekła, i trwała kilka dni z drobnymi przerwami. Lecz żywym udało się w końcu pokonać licza. Lecz w momencie swego upadku ostatnim tchnieniem duszę swą przeniósł w sferę astralna gdzie czeka na odpowiedni moment aby powrócić. Jego amulety czyli naszyjnik i laskę magiczna zabrano i ukryto głęboko w kryptach. Pamięć o nim po jakimś czasie zaginęła. Lecz on pamięta. Czeka na swój powrót. Aż znów nadejdzie era. Jego era. Era Shakr al Daba.

Wiatr zimny wiał wśród drzew lasu rosnącego na tej wyżynie. Las ów od stuleci obumierał. Kilka wieków temu na terenach owych rozegrała się bitwa. Szczątki istot poległych w proch się zamieniły, lecz niektóre jeszcze się zachowały.
Wiatr krążył wśród tychże drzew jakby chciał coś odkryć, jakby czegoś szukał. W pewnym momencie podmuchy wzmogły na sile lecz krążyły nad małym skrawkiem ziemi. W miarę rosnącej siły wiatru wpierw liście poczęły się w górę unosić. Po chwili trawa wyrywana, krzaczki drobne. Wiatr wył przeraźliwie, jakby jakiś demon nawiedzał okolicę. Siła podmuchów była tak wielka że i drzewa z korzeniami poczęły w górę się unosić. Również grudki ziemi wirowały w przestworzach. Powoli acz nieubłaganie odkrywane było to co przez wieki ziemia skryła w sobie. Wtem kości szkieletu jakiegoś się ukazały. Nadzwyczaj dobrze zachowane jakoby jakaś magia je zakonserwowała. Po chwili kości poczęły w powietrzu wirować unosząc się nad ziemie. Lewitując połączyły się ze sobą ukazując nagi szkielet, jedyną ozdobą stal się amulet który na kręgach szyjnych zawisnął a w dłoń długa laska wciśnięta została. Paliczki palców zacisnęły się na przedmiocie. W oczodołach począł nikły blask czerwieni się żarzyć. Nagle pośród drzew głos okropny dało się słyszeć, jakby setek igieł wbijało się w postać.
- Powstań Shakr al. Dabie. Powstań i bądź narzędziem mej woli a wkrótce moc potężna do ciebie należeć będzie. Zwracam ci amulet i laske twą którą po upadku twym skradziono ci. Czy przyjmujesz mą propozycję?
Chwila ciszy zapanowała wokoło, słychać było jedynie wiatru świst wśród drzew. Szkielet czaszkę swą do góry uniósł i szczęka rozwarł w krzyku bezgłośnym. Palce na lasce zacisnął mocniej i do góry rękę uniósł jakby samym niebiosom groził.
Głos ponownie zabrzmiał.
- Tak więc Shakr al. Dabie idź i nieś to do czego stworzony zostałeś. A Varkland niechaj ogniem się zajmie.
Wtem cisza nagła zapadła jak również wiatr przestał wiać. Szkielet opadł na ziemie padając na kolana i rękoma się podpierając. Po chwili wstawać poczęła prostując się. W oczach już żywe ognie zapłonęły. Chwile przyglądał się otoczeniu po czym poruszył szczęką nikły głuchy odgłos wydobywając z siebie.
- Niechaj tak będzie Ighzarze. Varkland za czas jakiś płonącą krainą się stanie.
Po czym kroki swe skierował miedzy drzewa znikając po chwili pośród nich.

Przełęczą malutka grupka podróżnych podążała. Celem ich podróży jest klasztor znajdujący się pośród gór. Na noc zatrzymali się w jakiejś malej jaskini u wejścia zostawiając jedynie jednego wartownika. Czas mijał. Wartownik oparł się o wejście do jaskini i lekko oczy przymknął. Oddech coraz cięższy się stawał a sen coraz bardziej chciał wedrzeć się pod powieki. Gdy ponownie oczy otworzył tuż przed swoją twarzą ujrzał przed sobą naga czaszkę w oczodołach której ogień płonął. Szkielet swa kościstą dłonią wyrwał sztylet z jego pochwy i jednym ruchem gardło mu poderżnął a gdy ciało u stóp mu się zwaliło obojętnie przeszedł nad nim ku głębi jaskini się kierując. Po chwili krzyki się dało słyszeć lecz ustąpiły tak nagle jak się zaczęły. Następnie z jaskini wyszedł licz podpierając się na swej lasce magicznej lecz już w szaty obdarte z ciał nosił. Odwrócił się ku jaskini unosząc laskę w górę i słowa szeptem cichym wypowiadając.
- Surgo ferro morri.
Po chwili do jego postaci ciała zabitych dołączyły. Po tym wszystkim w ciemności zniknęli. Do Varklandu daleka ich droga czeka.


A co sie działo w Varklandzie?


Krążyło wiele plotek, mieszkańcy krainy próbowali znaleźć przyczynę anomalii jakie napotkali. Nieliczni próbowali na tym zarobić zaś zdecydowana większość siedziała bojaźliwie w domostwach nie wyciągając nosa znad progu. Po paru tygodniach, które wydawały się trwać wiecznie szalejące żywioły uspokoiły się, a życie chwiejnymi krokami i podejrzliwie próbowało powrócić do swojego normalnego rytmu. Wręcz mieszkańcy wzajemnie sobie pomagali. Stolarze mieli wiele zamówień na okiennice i stoły dla sprzedawców na targ. Kupcy wyruszali w kolejne wyprawy po przyprawy, olejki. Kopalnie tak samo jak rzemieślnicy nie zaprzestały pracy. Co robiła w tym czasie władza? Rafaela i Daimona nikt nie widział. Mefvla Faelivrin stała się dość nieprzyjemna, czy cos ukrywała? A może to jej instynkt macierzyński zadziałał zbyt przesadnie. Na szczęście tak jak księżna i pozostali dostawali mała dawkę bezpieczeństwa każdego spokojnego dnia. Dziwić mogło jednak zachowanie Talavo Quinnkit, którego coraz częściej można było spotkać pijanego. Ciekawe ilu poszło w jego ślady i strach zalewali sporą ilością trunków alkoholowych.
". Cool


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.wladcy9miecza.fora.pl Strona Główna -> NEWS Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach



fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Digital Dementia © 2002 Christina Richards, phpBB 2 Version by phpBB2.de
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
 
Regulamin